Zakupiłam suszarkę do prania. Za całe 5 złotych.
Już wyjaśniam. Kolega z akademika musiał się nagle wyprowadzić i wyprzedawał rzeczy. Poza suszarką miał dwa krzesła (obrotowe i plastikowe) i deskę do prasowania, mającą na oko 40 lat.
Posiadanie własnej suszarki jest rzeczą cenną, bo tę akademikową ciężko dostać (są bodajże trzy suszarki na cały akademik, więc nie ma się co dziwić). Żeby nie było tak kolorowo, suszarkę trzeba trochę zmartwychwstać, na razie nóżki jej się nie prostują, w związku z czym nie stoi jak należy.
Ale wszystko jest do zrobienia.
Bardziej mnie martwi, że już drugi dzień nie ma prądu w gniazdkach w naszym segmencie w akademiku. W poniedziałek wszystko powinno wrócić do normy, ale do tego czasu cała zawartość lodówki zdąży się rozmrozić.
Obchodzimy dzisiaj Światowy Dzień Książki i Księgarni Autorskich. Zwierz Popkulturalny, którego wszyscy powinniście znać, zorganizował spacer po warszawskich księgarniach kameralnych. Poznałam masę miejsc, o których nie miałam pojęcia. Świetna sprawa, tym bardziej, że od księgarni do księgarni przemieszczaliśmy się na…hulajnogach.
W tym miejscu muszę się przyznać, że jak byłam mała, to wszędzie jeździłam na hulajnodze właśnie. Kiedy wyrosłam, byłam mocno zawiedziona, że są traktowane wyłącznie jako pojazdy dla dzieci i w pewnym momencie (w okolicach 6 klasy) jazda na nich zaczęła być obciachem. A teraz produkują takie dla dorosłych! Jako, że są robione na zamówienie, to kosztują cały garniec złota, ale kiedyś sobie fundnę.
Są czadowe.
Książki i hulajnogi to jest takie idealne połączenie. Hipsterskie trochę. Ale idealne.
P.S. Dzielne Słoiki dorobiły się konta na Instagramie. Warto obserwować, zdjęcia pojawiają się częściej niż wpisy na blogu.